Opublikowany przez: Aleksandra Wiktoria 2015-08-17 12:19:24
fot. pixabay
Mimo iż minęła już ponad dekada, odkąd ostatni raz musiałam pierwszego września ubierać się w znienawidzoną białą koszulę i granatową plisowaną spódniczkę, ten dzień wciąż kojarzy mi się z jakimś momentem granicznym.
A swoją drogą to ciekawe z tymi plisowanymi spódniczkami – jako dziecko sądziłam, że te granatowe są wyjątkowo obciachowe i kiedy tylko mogłam, wymieniłam taką na gładką czarną, która wydawała mi się bardziej przystająca do takiej dorosłej osoby, za jaką się miałam. Dziś nadal jestem wielką fanką czerni, ale coraz częściej zamieniam ją na granat, w którym wyglądam promienniej, świeżej i weselej. Ile bym dała teraz za granatową plisowaną spódniczkę!
System szkolny tak mocno wtłoczył mi do głowy ten schemat, że bezbłędnie wciąż pamiętam, ale też odczuwam nadal poszczególne fazy roku szkolnego. Nie tylko ja zresztą, jeśli spojrzeć na to jakie rozprężenie i – mniejsza lub większa w zależności od branży – swoboda panują w firmach i urzędach. Przez dwa miesiące jesteśmy przed urlopem, na urlopie, lub po urlopie. Uśmiechamy się, wykazujemy życzliwością, wspólnie narzekamy na upały. A do tego brak frustracji związanej z tłokiem i korkami (chyba, że nad morzem) – miasta są opustoszałe. Po całym dniu w ekstremalnych temperaturach, wieczór przynosi ukojenie. Ludzie wylegają na ulice – młodzi, starzy, rodzice z małymi dziećmi – do późnych godzin nocnych można spotkać osoby w najróżniejszym wieku w kawiarniach, na deptakach, na rowerach, rolkach, spacerach z psami. Jestem zachwycona tym latem! Niech to trwa! Niech to trwa!
W tym roku pierwszy raz od lat początek września oznacza dla mnie pewien ładunek stresu. Moja córka idzie do publicznego przedszkola, do którego – jako czterolatka – dostała się bez problemu. Idzie do placówki, którą jej wybrałam, którą znam z licznych opowieści i rekomendacji. Sama Lady D. nie jest jak na razie zbytnio podekscytowana zmianą, jak gdyby nie miało to dla niej specjalnego znaczenia. A dla mnie ma ogromne. Przecież te panie – nawet najcudowniejsze – nie znają mojej córki. A w dotychczasowym przedszkolu/żłobku była od ósmego miesiąca życia. Te „stare ciocie” znają ją doskonale, ja znam dobrze panie i czuję się bezpieczna. To są moje obawy, nie mojej córki, więc upycham je po kieszeniach i – również zgodnie z prawdą – mówię „ale to będzie przygoda!”.
Zbliża się koniec sierpnia, a mnie jest trochę smutno, że wakacje zaraz się kończą. Choć w praktyce niewiele to dla mnie oznacza, choć moja codzienność nie zmieni się, nadal jak uczniak czuję grozę nadchodzących szkolnych dni. A swoją drogą czy to nie dziwne, że powrót do szkoły ma taki gorzki posmak? Czy rok szkolny nie powinien się kojarzyć z radosnym oczekiwaniem na spotkanie z kolegami, nauczycielami, na nowe przygody i wyzwania? Dlaczego o powrocie do szkoły mówi się jak o karze, w stylu „no, już prawie koniec sierpnia, zaraz szkoła – skończy się laba”? Zmieńmy retorykę, odczarujmy szkołę! Ach, tylko najpierw szkoła musiałaby się zmienić…
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Dorota Lipińska 2015.08.20 15:41
Soniu, to wspaniale, że Twoi chłopcy się cieszą! To znaczy, że mają mądrą Mamę, która nie demonizuje szkoły :) A nasza złota jesień - cudowna! :)
Dorota Lipińska 2015.08.20 11:30
Soniu, to wspaniale, że Twoi chłopcy się cieszą! To znaczy, że mają mądrą Mamę, która nie demonizuje szkoły :) A nasza złota jesień - cudowna! :)
Sonia 2015.08.19 20:56
Uwielbiam to sierpniowe zachodzące słońce..I choć bardzo żal mi odchodzącego lata, to lubię też złotą polską jesień.. A powrót do szkoły??? Moje chłopaki nie mówią, że to kara, cieszą się raczej na spotkanie kolegów:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.